Pozostałe

Psychoterapia indywidualna w leczeniu schizofrenii

Kiedy uda nam się utrwalić przymierze, rozpoznać i przedyskutować indywidu¬alne czynniki decydujące o nawrotach choroby oraz przepracować deficyty, a pa¬cjent ma ustabilizowaną sytuację rodzinną lub domową, dopiero wtedy możemy wprowadzić elementy terapii ekspresywnej, która kładzie nacisk na wgląd i inter¬pretację. Niektórzy pacjenci nigdy nie dochodzą do takiego etapu. Gdy w pracy z pacjentem wystarczają nam strategie podtrzymujące i rehabilitacyjne, uznajemy niekiedy, że pewne aspekty zaburzenia warto zostawić w spokoju. Należy uniknąć fantazji, w której wybawiamy pacjenta od schizofrenii – trudno sobie wyobrazić gorsze nastawienie psychiczne u terapeuty. Terapeuta musi godzić się z tym, że pa¬cjent może wybrać zło, które już zna, gdyż nie zawsze chce stawać w obliczu nie¬pewności związanej ze zmianą i poprawą. Aby prowadzić skuteczną psychotera¬pię, terapeuta powinien zaakceptować, że trwanie w chorobie jest alternatywnym rozwiązaniem wobec zmiany terapeutycznej (Searles 1976/1979). Należy jednak pamiętać, że duża grupa pacjentów z rozpoznaniem schizofrenii będzie chciała współpracować z terapuetą, aby zrozumieć swoją chorobę. Pragną się dowiedzieć, w jaki sposób i dlaczego schizofrenia rozbiła w nich poczucie tego, kim naprawdę są. W literaturze fachowej znajdziemy wiele przykładów, w których pacjenci cier¬piący na to zaburzenie elokwentnie wypowiadają się na temat zalet psychoterapii indywidualnej (Anonim 1986; Ruocchio 1989). Podkreślają znaczenie obecności jednej stałej osoby, która trwa przy nich we wszystkich trudnych momentach ich życia. Przyznają, że ich subiektywne przeżywanie siebie i życia uległo istotnej zmianie dzięki długotrwałej relacji terapeutycznej, nawet jeśli narzędzia pomiaru rezultatów terapii nie są dość precyzyjne, aby tę zmianę zarejestrować. Jak powie¬dział pewien pacjent: „Kruche ego pozostawione samo sobie jest nadal kruche. Leki i powierzchowne wsparcie nie są w stanie zastąpić poczucia, że rozumie nas inny człowiek” (Anonim 1986: 70).